Mein Bruder heißt Robert und ist ein Idiot
reż. Philip Gröning (Niemcy / Francja / Szwajcaria)
Drugi co do czasu trwania film w tegorocznym konkursie festiwalu to prawie trzygodzinny, kolejny w dorobku obraz niemieckiego reżysera Philipa Gröninga. Ci, którzy zetknęli się z jego twórczością wcześniej (Wielka cisza, Żona policjanta) wiedzą, że nic z pozoru na ekranie się nie dzieje aż do końcowych minut. Tutaj jest podobnie – przez ponad dwie godziny obserwujemy leniwe popołudnia brata i siostry bliźniaków: Roberta (Josef Mattes) i Elenę Julia Zange. Siedzą w trawie nieopodal stacji benzynowej, czytając filozoficzne dzieła o istocie czasu (ona przygotowuje się do jakiegoś egzaminu). Para tworzy prawdziwy mikrokosmos, nie oddalają się od siebie na chwilę, co chwila kłócąc się głośno lub czule dotykając. Elena rzuci wyzwanie – przed egzaminem prześpi się z kimś, a jeżeli przegra, jej brat dostanie jej VW Golfa. W ciągu dwóch dni niepokój potęgowany przez chęć wygrania zakładu będzie stopniowo wzrastać. Ostatni akt filmu przynosi ujście budowanego napięcia. Plastikowy pistolet na wodę zostanie zastąpiony przez prawdziwą broń, a ta, jak wiadomo z Czechowa, musi zostać użyta.
Zarówno pozbawiona większych punktów zwrotnych – do ostatniej godziny – narracja oraz niezwykle pobieżny konstrukt bohaterów uniemożliwiają pełną empatię z postaciami. Co z tego, że reżyser funduje nam finałową jazdę bez trzymanki, skoro tak naprawdę nie obchodzi nas czy komuś coś się stanie (co więcej – naprawdę chcemy, żeby tak było). Filozoficzne dywagacje o istocie czasu, przeszłości, przyszłości i braku teraźniejszości, oraz powracające stwierdzenie, że „podstawą czasu jest nadzieja” brzmią przyciężko i nawet dopasowanie ich do przesłania filmu interpretowane będzie jako teoretyczna dywagacja. Nie wątpię w to, że Mein Bruder heißt Robert trafi na festiwale filmowe, ale pojawienie się go w dystrybucji uważam za mało prawdopodobne.
Ocena: 4/10
Skomentuj