Eva
reż. Benoit Jacquot (Francja / Belgia)
Nie mogę przypomnieć sobie ostatniego festiwalu filmowego, w którym zabrakłoby produkcji z Isabelle Huppert (Elle). Francuska aktorka przeżywa prawdziwy renesans obecności na ekranie, obalając tym samym teorię, że nie ma ciekawych ról dla kobiet w średnim wieku. W najnowszym obrazie, opartym na powieści Jamesa Hadleya Chase’a, którą w latach 60. przeniósł na ekran Joseph Losey, Huppert wciela się w tytułową Evę, ekskluzywną prostytutkę, która zawraca w głowie młodszemu od niej Bertrandowi (Gaspard Ulliel). Mężczyzna odniósł sukces jako dramaturg po tym, jak jego klient, znany pisarz, zmarł w wannie, zostawiając po sobie nigdy nie wydany manuskrypt. Podszywając się tym samym pod prawdziwego artystę, Bertrand zastanawia się, jak wybrnąć z sytuacji, w której jego patroni oczekują kolejnej sztuki teatralnej. By zwalczyć nieistniejącą „blokadę pisarską” udaje się do domku w górach, który należy do jego dziewczyny. Tam natknie się na włamywaczy, którzy rozgościli się w domu – będzie nim pewien mężczyzna ze swoją klientką. Eva to kobieta, która nie przebiera w słowach i czynach – dość szybko najpierw nakrzyczy, a potem znokautuje Bertranda, który nie do końca wie, co stało się tego wieczora.
Drogi obojga bohaterów skrzyżują się ponownie, ale tym razem on będzie chciał dowiedzieć się więcej o tajemniczej kobiecie. Zaczynają się spotykać, a Bertrand traktuje rozmowy z Evą jako materiał do swojej kolejnej sztuki. Niestety, po dość interesującym otwarciu z biegiem czasu film traci impet i pomysł. Brak większej motywacji dla postępowania bohaterów irytuje najbardziej. Oglądanie duetu Huppert – Ulliel jest największą atrakcją Evy, ale już akcja i dialogi pozostawiają wiele do życzenia. Zupełnie jak sztuka, którą usiłuje napisać Bertrand – jego dziewczyna skwituje pierwszy szkic mówiąc: „Strasznie to płaskie!”. Prorocze słowa.
Ocena: 4/10
Skomentuj