La región salvaje (The Untamed)
reż. Amat Escalante
Znany do tej pory z wyjątkowo realistycznego kina Amat Escalante (choćby świetne Heli) ozdobił swoją historię obcym, który zmienia zupełnie ludzi, z którymi przyjdzie mu się „zetknąć” (dokładniej: uprawiać z nimi seks). W pierwszym ujęciu widzimy meteoryt lecący gdzieś w kosmosie. A potem akcja przenosi się na Ziemię. Ranna Veronica opuszcza dom na odludziu, gospodarze powiedzieli jej, że musi znaleźć sobie kogoś innego, bo „to” już jej nie chce. Kobieta w szpitalu trafia pod opiekę pielęgniarza Fabiana. Ten jest gejem, który ma romans z mężem swojej siostry. Rzeczona para z dwójką dzieci, Angel i Ale, jest nieszczęśliwe każdy na swój na swój sposób. Ona pracuje w fabryce słodyczy u swojej teściowej i traktowana jest przez męża niczym służąca. On pała większym pożądaniem dla jej brata, choć oficjalnie wyzywa go od pedałów.
Zobacz również: Soy Nero – recenzja filmu z festiwalu Berlinale
Bez większych problemów można doszukać się w The Untamed krytyki kultury macho, szowinizmu oraz homofobii. Jedyny problem z tymi warstwami jest taki, że każda jest tylko i wyłącznie nakreślona co najwyżej w połowie, resztę twórcy zrzucili na widza. Escalante nie jest też raczej pewien, czy wyzwolenie seksualne potępić, skoro jest się za nie karanym, czy je gloryfikować, jako wyzwolenie. Wiadomo jedno: meksykański reżyser kiedyś zobaczył OpętanieAndrzeja Żuławskiego i dał tej inspiracji wyraz w tym filmie. Może też spodobała mu się Scarlett Johansson w dziwacznym, ale elektryzującym sci-fi Pod skórą. W ten oto sposób powstała hybryda, nie do końca dopracowana, wypadająca czasem niezamierzenie śmiesznie. Mam nadzieję, że w kolejnym filmie Escalante zapomni o tym bliskim spotkaniu trzeciego stopnia i wróci do rzeczywistości.
Ocena: 5/10
Skomentuj