„Miles Ahead”
reż. Don Cheadle
Mistrz i ikona jazzu pokazuje zupełnie inną twarz w filmie, który jest bardzo osobistym projektem Dona Cheadle – graon tu rolę główną, jest reżyserem i współscenarzystą. Debiutancka produkcja aktora jest bardzo dojrzała, przemyślana i świetnie zmontowana. Oglądamy Daviesa w trudnym momencie: milczącego muzycznie od pięciu lat, zainteresowanego bardziej braniem narkotyków i przygodnym seksem, a nie graniem na trąbce. Do jego drzwi dobija się dziennikarz „The Rolling Stone” (Ewan McGregor), który chce przygotować artykuł o jego długo oczekiwanym powrocie. Wydawca płyt nie chce wypłacić mu kolejnego czeku z zaliczką. A w czasie imprezy w mieszkaniu muzyka znika taśma z surowymi wersjami do następnej płyty. Poszukiwania jej rozpoczynają szaloną podróż po Nowym Jorku, ale także skłaniają muzyka do zajrzenia w swoją nie tak odległą przeszłość.
Na szczęście Cheadle nie podszedł do spuścizny po Daviesie na kolanach i pokazał artystę jako człowieka borykającego się ze swoimi słabościami i duchami przeszłości, wywoływanymi przez różne przedmioty lub wspomnienia. Najbardziej wzruszający moment następuje kiedy Miles bierze do rąk trąbkę, przykłada ustnik do ust i wydobywa z niej dźwięki niczym amator, który pierwszy raz miał w rękach instrument. Ujęcia z burzliwej przeszłości, nieudanego związku z Frances Taylor (Emayatzy Corinealdi ) zniszczonego przez nałogi i zazdrość, nadają tej szalonej postaci kolejnych ludzkich cech. Dopełniająca całości nieśmiertelna muzyka mistrza, sprawia, że ten momentami nierówny film, pozostawia niezwykle pozytywne wrażenie.
Ocena: 7/10
Skomentuj