reż. David O’Russell
Występują: Jennifer Lawrence, Robert De Niro, Bradley Cooper, Isabella Rossellini
USA 2015
Premiera Wielka Brytania: 1/01/2016
Premiera Polska: 8/01/2016
To nie jest historia o morderczyni, nie jest to kino akcji ani kultowa komedia w stylu wczesnego Tarantino – na taki film wydają się stylizować „Joy” spoty zapowiadające i plakaty. O’Russell znów sięgnął do współczesnej amerykańskiej historii i w słodko-gorzki sposób rozlicza się z „amerykańskim snem”. Jennifer Lawrence kolejny raz jest zwykłym dziewczęciem, które musi zrobić coś niezwykłego, żeby przetrwać. Jej życie to nie bajka, choć z perspektywy wygląda jak telenowela, którą nałogowo ogląda jej matka. Joy mieszka w rozsypującym się domu, który ciągle spłaca, z dziećmi, babcią, matką, byłym mężem i tatą (obaj panowie dzielą piwnicę). Jest jedyną dostarczycielką chleba, domową złotą rączką, jedynym głosem rozsądku w tym szalonym przybytku. I genialnym wynalazcą, bo jak się okazuje, młoda kobieta ma głowę pełną niezwykłych pomysłów, ale mało zna się na biznesie.
Reżyser nie po raz pierwszy stawia na unikalne charaktery, które mają napędzać jego film. Szkoda tylko, że zajęło mi prawię godzinę polubienie Joy. O wiele bardziej wolę historię, która notorycznie przeplata się ze sztucznym do bólu światem telenoweli. Prawdziwą magią jest moment, kiedy bohaterka przeistacza się na planie programu telewizyjnego z kury domowej w gwiazdę małego ekranu. I reżyser kolejny raz demontuje mit „American Dream”, z chciwymi wspólnikami, bezdusznymi umowami, by za chwilę wskrzesić go niczym umarlaka, pozwalając Joy pomarzyć o tym, co przyniesie przyszłość i odnieść sukces.
Nie chcę całkowicie przekreślać filmu O’Russella, bo nie do końca do mnie przemówił, ale pozostało we mnie wystarczająco dużo dobrego i kilka ciekawych myśli (Baudrillard i jego teorie symulakrów aż proszą się o zacytowanie), żeby wyjść z projekcji z pełną głową. W następnym filmie proszę jednak dać Jennifer trochę inną rolę.
Ocena: 6/10
Skomentuj