
Please Give
reż. Nicole Holofcener
USA 2010
Filmy biorące na celownik złożoną kobiecą psychikę to obecnie rzadkość. Twórcy nieczęsto wychodzą poza schemat seksowne wdzianko i uwodzące spojrzenie. Jeden Almodovar raz na trzy lata wiosny nie czyni. Dlatego z uwagą odnotować należy najnowszy film Nicole Holofcener skupiający się na kilku kobietach w różnym wieku, mieszkających w sercu Nowego Jorku. Reżyserka niezależna, a przez to mało znana szerokiej publiczności, ale słusznie zauważana i doceniana przez krytykę. I jej czwarty film (po „Friends With Money”) jest jak do tej pory jej najlepszym dziełem. Ze zgrabnie napisanym scenariuszem, dowcipnymi dialogami i scenami, oraz postaciami z krwi i kości. Gdyby jeszcze przed kamerą stanęły aktorki o statusie „gwiazda”, „Please Give” byłoby postrzegane zupełnie inaczej.
Nie jest wcale tak, że osoby, które zagrały w filmie, stanowią w jakimś stopniu o jego słabości. Większa anonimowość wzmaga tylko wiarygodność postaci. Choć o Catherine Keener, weterance filmów Holofcener, trudno mówić, że jest twarzą nieznaną. Tu wciela się w Kate, która razem z mężem Alexem (Oliver Platt) prowadzi firmę zajmującą się handlem wiekowymi meblami. Nic nadzwyczajnego, gdyby ich działalność nie przypominała tapczanowych „łowców skór”. W drogocenne meble zaopatrują się kupując je od dzieci zmarłych osób, głównie starszych. Ich spadkobiercy często nie zdają sobie sprawy, że są w posiadaniu czegoś wartego grube tysiące. Kate i Alex wiodą szczęśliwe i udane życie, ale marzą jeszcze o powiększeniu swojego mieszkania o sąsiadujący apartament, który okupuje dziewięćdziesięcioletnia Andra (Ann Guilbert). Egoistyczną i zrzędliwą staruszką opiekują się jej dwie wnuczki. Sympatyczna, ale niemodnie ubrana i zaniedbana Rebecca (Rebecca Hall) jest technikiem obsługującym mammograf. Mary (Amanda Peet) pracuje w centrum spa, nadużywa alkoholu i solarium, oczekując od losu odpowiedniego statusu dla jej pięknego ciała. Obraz całości uzupełnia nastoletnia córka Kate i Alexa, Abby (Sarah Steele), walcząca z nadwagą i marząca o markowej parze jeansów.
Każda z bohaterek ma swoje fobie, problemy, marzenia. Kate to doskonały przykład. Może w ramach pokuty za swoją działalność, może za życzenie, aby Andra jak najszybciej zmarła i zwolniła mieszkanie, kobieta postępuje jak Caritas. Rozdaje pieniądze żebrakom, zabiera resztki jedzenia z restauracji dla bezdomnych, próbuje sił jako wolontariuszka. Wyrzuty sumienia nie czynią z niej wcale postaci, którą lubimy. Podobnie z innymi paniami. Każda z nich ma swoje motywacje, mniej lub bardziej poważne, by postępować tak, a nie inaczej. Mottem filmu jest potrzeba dawania. I jak zdaje się mówić reżyserka, każdy potrzebuje odrobiny współczucia i zrozumienia. Nawet ten, który tylko daje, powinien otrzymać coś w zamian.
(Publikacja: Goniec Polski, czerwiec 2010)
Skomentuj